Święta, święta; już tuż, tuż,
na niejednej półce, ścierany kurz.
A na dworze raz śnieg pada,
a raz go znowu nigdzie nie ma,
pogoda zmienna, jak w marcu,
cały grudniowy dzień przemienia.
a kot na cztery nogi spada,
nie wiedząc, co się dzieje;
w końcu ma biegać, jak szalony;
czy spać, gdzieś w kącie,
gdy zamieć, i wiatr wieje ?
Choinki słychać cięcie przy stoiskach z iglakami,
w sklepach niezłe zamieszanie, w końcu z prezentami;
piekarniki chodziły i chodzą piekąc pierniki,
w końcu im starszy, tym lepszy, gorące palniki.
Niejedne pójdą na stół; niejedne, jako ozdoba choinki,